single

Egzotyczne wakacje w Malezji

Malezja kojarzy nam się głównie z nowoczesną metropolią, jaką jest Kuala Lumpur. KL, bo tak przyjęło mówić się o tym ogromnym mieście, promuje się imponującymi Petronas Tower, bardziej chińską niż całe Chiny Chinatown, luksusowymi hotelami z infinity pool na dachach i wyszukaną kuchnią. Wycieczkę do Malezji można zrobić „po pieniądzach”, z czego chętnie korzystają budżetowi podróżnicy. Dzisiaj jednak pokażemy Wam inne, bardziej dzikie i ciekawsze oblicze jednego z najszybciej rozwijających się krajów Azji Południowo-Wschodniej. Jak odkryć Malezję? Zapraszamy do lektury.

Wyrwij się z centrum świata
Oddając Kuala Lumpur honor, koniecznie trzeba poświęcić temu miastu kilka dni. Kilka dni jednak nie oznacza całej wycieczki, a taki scenariusz zdarza się często, bo KL wciąga bez reszty. Stolica Malezji oferuje nieznane i intrygujące atrakcje turystom z Europy, którzy zwiedzając siedziby największych firm na świecie, grając w dziwaczne chińskie gry, jedząc dania, których strach rozszyfrowywać składniki i gubiąc się w neonowych klubach, chcą jak najwięcej i najintensywniej doświadczać. Dlatego w Chinatown chodzą do gabinetów medycyny chińskiej i popijając lecznicze ziółka rozprawiają o właściwościach masaży i akupunktury. Kuala Lumpur oferuje także doznania z gruntu estetycznego, niedaleko centrum znajduje się dzielnica malarzy, rzeźbiarzy i lokalnych artystów, którzy w zaskakujący sposób interpretują znaną nam sztukę z zachodu oraz pokazują azjatyckie style. W KL zajrzyjcie do Muzeum Sztuki 3D, zupełnie innego miejsca niż sztywne i zakurzone muzea z przeszkloną ekspozycją. Warto też skorzystać z usług lokalnych przewodników i wybrać się na całodniową wycieczkę po mieście, ponieważ samodzielnie nie sposób ogarnąć specyfiki KL.

Herbaciane wzgórza i prawdziwe dżungle
Zmienając klimat o 180 stopni wybierzcie się do Cameron Highlands, oddalonego o 4 godziny jazdy samochodem regionu plantacji herbaty i lasów deszczowych. Wycieczki po fabrykach herbaty oraz plantacjach działają na podróżnych na magnez, zwłaszcza, że poczuć możemy się tutaj jak na zielonej Sri Lance. Mieszkańcy zajmują się głównie rolnictwem i działalnością turystyczną, a prócz plantacji herbaty można się wybrać na farmę truskawek, ogrodu motyli i kameralnych szkółek, w których rozsadza się różne gatunki kwiatów. Wyżyny Camerona to także znane miejsce trekkingowe, a najwyższym szczytem w okolicy jest wulkan Gunung Iran. Bazowym i zarazem największym miastem w regionie jest Tanha Rata, do którego dojeżdżają autobusy z Kuala Lumpur. W tym miejscu odkrywa się małomiasteczkowość Malezji, zwiedza świątynie buddyjskie, których na próżno szukać w przewodnikach i podziwia piękne widoki. W okolicach Wyżyn Camerona warto też zajrzeć do tajemniczego Mossy Forest, lasu mchowego, w którym panuje osobliwy mikroklimat, a atmosfera może zmrozić krew w żyłach. Poszukiwacze przygód i odkrywcy dziewiczych dżungli powinni zajrzeć także do parku Taman Negara, czyli Bornego w pigułce. Park Taman Negara to najstarszy las deszczowy w Malezji (ma, bagatela, 130 milionów lat). Mając mniej czasu na zwiedzanie Malezji, można ze spokojem ducha odpuścić Borneo i poświęcić kilka dni na zwiedzanie właśnie tego parku. W Taman Negara można wynająć domek z drewna i pomieszkać w dżungli bez dostępu do prądu i Internetu, a jedynie w podstawowych warunkach.

Turystyczna Langkawi albo kameralne Perhentiany
Langkawi to najbardziej znany turystyczny kurort w Malezji. W sezonie spotkacie tu mnóstwo Chińczyków, Malezyjczyków, Tajów i innych Azjatów, którzy wykorzystują na rajskich plażach swoje urlopy. Wyspa jest zlokalizowana na zachodnim wybrzeżu Malezji blisko granicy z Tajlandią, więc z łatwością można połączyć zwiedzanie dwóch krajów podczas jednej podróży. Langkawi jest nowoczesna i posiada rozbudowaną infrastrukturę turystyczną. Dla osób, które wolą bardziej kameralne miejsca, poleca się małe rajskie wysepki Perhentiany. Pomimo tego, że to dość droga impreza, warto zobaczyć te malezyjskie skarby ukryte na wschodnim wybrzeżu. Dostać się na nie można jedynie hotelowymi łodziami, które pływają kilka razy dziennie z portu.