single

Tango, Andy i wino - czyli gorąca Argentyna!

Obudziłam się ze słońcem świecącym mi prosto w twarz. Przez chwilę próbowałam wrócić do aktualnej rzeczywistości. Na szczęście szybko sobie przypomniałam, że od ponad tygodnia jestem na niesamowitych wakacjach w Argentynie, więc szeroko uśmiechnięta wyskoczyłam z łóżka. Za oknem rozciągał się widok na uliczki miasta Salta, które od trzech dni było naszą bazą wypadową w coraz to bardziej niesamowite miejsca.

Na chwilę oparłam się o szeroki parapet, przymknęłam oczy i wsłuchując się w dźwięki budzącego się miasta przypomniałam sobie pierwsze dni wakacji. Przed oczami przeleciały mi obrazy, jak na filmie w przyspieszonym tempie. Lot do Buenos Aires, widok Ameryki Południowej z okna samolotu, zwiedzanie Buenos Aires… Smak wina i światła nocy w centrum miasta, spacer z przewodnikiem w ciągu dnia i lekcja tanga. A to był dopiero początek!
Ze stolicy ruszamy na północny-zachód, do Salty. To urocze, tętniące życiem miasteczko, ale nie spędzamy tu zbyt wiele czasu - dookoła jest jeszcze tyle pięknych miejsc do zobaczenia!

Pierwsze dwa dni wycieczek z bazą wypadową w Salcie spędzamy w podróży przez Cafayate i dolinę Calchaqui. To najbardziej niesamowite miejsca jakie w życiu widziałam. Droga ciągnie się godzinami, a za oknem górują nad nami obłędne piaskowe masywy. Widoku ostrej linii wzgórz nie zapomnę chyba do końca życia. Czarna szosa wije się przed nami, słońce oświetla wszystko dokoła, a my patrzymy jak urzeczeni na widoki tak różne od wszystkiego, co znamy z Polski, czy nawet Europy. Odwiedzamy też Park Narodowy Los Cardones, pełen olbrzymich kaktusów i docieramy na zapierającą dech w piersiach wysokość ponad 3000 m.n.p.m.
Niezwykła podróż tego dnia kończy się w Cafayate, gdzie mamy jeszcze okazję spróbować słynnych i wyjątkowo dobrych empanadas, czyli lokalnych smażonych pierożków z nadzieniem.

Kolejny dzień znów przeładowany wrażeniami. Podążamy dalej przez fantastyczną egzotykę Argentyny, tym razem w kierunku Salinas Grandes - to słone błota, ogromna przestrzeń pokryta warstwą soli. Gdy stoi się tam, sprawia to wrażenie równiny zasypanej śniegiem. Biała powierzchnia oślepia od odbijającego się od niej słońca. W zderzeniu z tym widokiem, kolejne miejsce, które odwiedzamy wydaje nam się jeszcze bardziej kolorowe.
Wzgórza Humahuaca przez które przejeżdżamy okazują się być wielokolorową formacją skalną, gdzie warstwy kamienia w najprzeróżniejszych barwach przeplatają się tworząc niezwykłe pasy. Od miedzianopomarańczowych, przez zielonkawe, aż po niemal czarne, warstwy skał odsłaniają naturalną mozaikę. Patrzymy na tę paletę barw urzeczeni, świadomi tego, że mamy przed sobą jedyne w swoim rodzaju miejsce. Zwiedzamy też malownicze miasteczka przy trasie i próbujemy lokalnych potraw. Następnego dnia po powrocie do Salty wszyscy zasypiają szeroko uśmiechnięci z wizją zobaczonych cudów i myślą o kolejnych dniach pełnych wrażeń...

Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam oczy i znów znalazłam się przy parapecie w hotelu w Salta. To moi towarzysze podróży przyszli sprawdzić, czy jestem gotowa na śniadanie i następne czekające nas przygody.
Do końca wakacji jeszcze kilka dni. Dziś wylatujemy stąd i zmierzamy w kierunku granicy z Brazylią, gdzie czekają na nas słynne wodospady Iguazu. Osobiście najbardziej czekam, aby na własne oczy zobaczyć Diabelską Gardziel - olbrzymi wodospad o wysokości 82 metrów i szerokości prawie 2 km.
Na koniec czeka nas jeszcze brazylijski akcent - krótka wizyta w Rio de Janeiro. To słynne miasto z pewnością będzie idealnym zakończeniem tych cudownych wakacji wypełnionych po brzegi wrażeniami, widokami, lokalną kulturą i pysznym jedzeniem.