single

Najpiękniejsze plaże świata cz.2 – Norwegia, Utakleiv

Zestawienie najpiękniejszych plaż świata to temat tak wdzięczny na lato, że szkoda się nie pokusić o kolejne artykuły. Mamy szczęście mieć na świecie całą masę miejsc, od wielkich i obleganych jak plaża w Miami po niewielkie spokojne miejsca, nad jeziorkiem w rodzinnych stronach. Wszędzie tam, gdzie piasek jest przyjemnie ciepły w bose stopy, a woda swym odświeżającym błękitem zachęca do kąpieli, można spędzić całe tygodnie.
Nieważne czy to odpoczynek w spokoju ducha z naturą, rodzinne pikniki, dzięki którym odnawiamy nasze więzi, czy szalony wypad ze znajomymi, podczas którego wyszalejemy się za cały rok. Plaża to synonim lata. Warto zatem wiedzieć, czy gdzieś tam, może całkiem niedaleko, nie znajduje się miejsce, które tylko czeka, byśmy nie chcieli z niego wracać.
W drugiej części zestawienia wybieramy się Norwegii, na plażę uznaną za najbardziej romantyczną na świecie.

Karaiby Północy
Okazuje się, że aby znaleźć cudowne miejsca nie trzeba latać bardzo daleko, czy też niesamowicie drogo. W nie tak odległej Norwegii znajdziemy plażę o nazwie Utakleiv. Znajduje się ona na Lofotach, znanym Archipelagu, na północnej części zachodniego wybrzeża tego kraju. Od lądu oddziela to miejsce, nordycko brzmiąca cieśnina o nazwie Vestfjorden.
Chociaż miejsce to określane jest czasem mianem Karaibów Północy, przy wycieczce na północ Norwegii lepiej nie nastawiać się na plażowanie w bikini. Określenie to odnosi się zdecydowanie do jakości widoków, a nie upalnej, słonecznej pogody ojczyzny Jacka Sparrowa.
Każdego, kto zdecyduje się pomimo tego na wycieczkę w ten zakątek Ziemi czeka prawdziwe onieśmielenie. Utakleiv, podobnie jak cały Archipelag to wspaniałe połączenie gór i wybrzeża. Wąskie, niewielkie plaże rozciągają się u podnóży szczytów, które chociaż wydają się niewysokie, sięgając tysiąca metrów nad poziomem morze, to w bezpośrednim zestawieniu sprawiają niesamowite wrażenie. Jedno przejście wzroku dzieli odległy horyzont, gdzie woda pozornie dotyka nieba, do gór tonących w obłokach chmur. Pejzaż taki nie bez powodu sprawia, że ludzie czują się w takim miejscu jak w innym świecie.

Niezwykła Utakleiv
Zestawienie szczytów z wodą, przedzielone delikatną linią plaży to nie jedyna cecha tej plaży, która pozwoliłaby by na nakręcenie scen do popularnej serii Science-Fiction (przykładowo Gwiezdnych Wojen). Każdemu kto miał to wielkie szczęście odwiedzić Archipelag Lofotów, rzuciło się w oczy znacznie więcej czynników.
Po pierwsze, mozaika natury. Sąsiedztwo gór sprawia, że miejsce to nie przypomina żadnego innego. Niewielkie skały, które znajdziemy wystające z piasku sprawiają wrażenie, iż znajdujemy się wysoko, gdzieś gdzie delikatny piasek przykrywa inne szczyty, a te które widzimy się największe na świecie.
Woda wlewa się tam pomiędzy góry, rysując wybrzeża o wspaniałych kształtach, czasem sprawiając wrażenie otaczających wodę. Delikatna zieleń przykrywa część wzniesień, by już troszkę wyżej zmieniać się w surowe, ośnieżone szczyty. Taki kontrast to oczywiście zasługa perspektywy, ale trudno na moment nie zapomnieć o logicznym myśleniu, by zwyczajnie oddać zdrowy rozsądek bajowemu myśleniu.
Ostatnią rzeczą jest izolacja tego miejsca. Nie jest to najpopularniejsze miejsce na świecie. Pozwala zatem odpocząć w spokoju, zabrać wybrankę serca na cudowny spacer, czy pogodzić się w duchu z naturą. Owszem, należy wytrzymać przy takich atrakcjach pogodę mniej gościnną, niż w innych tego typu miejscach, również w cieplejsze miesiące. Ale właśnie dzięki temu, wiosna jest idealną porą by to miejsce odwiedzić. Gdy w okolicy jesteśmy sami ze sobą, bądź ukochanymi, jakże cudownie jest mieć tylko siebie!

Romantyczność
Wiele czynników składa się na to, z jaką opinią spotykają się słynne Lofoty, a w szczególności norweski Utakleiv. Unikalne piękno miejsca, wrażenie odosobnienia, wysokości otoczenia i jednocześnie piękna tych drobnych rzeczy. Uroczej zieleni, rozrzuconych kamyczków i wystających skałek. Piękno plaży mieszającej się z otoczeniem jest nie do opisania na żywo, a nawet najlepsze zdjęcia zwyczajnie nie oddają temu miejscu sprawiedliwości.
Gdyby ktokolwiek stanął przed zadaniem odnalezienia wizualnego synonimu romantyczności, czegoś, co mógłby komuś pokazać, by ten zrozumiał o co chodzi, bez tłumaczeń, bez słuchania, musi udać się w to miejsce. Spotkać się z wiatrem północnej Norwegii, spojrzeć na szczyty gór skąpanych w chmurach. I tyle. Tylko tyle, albo aż tyle.